sobota, 28 czerwca 2014

Axis mundi

Góra w Tybecie. Pielgrzymka na święty szczyt, Colin Thubron

„Czasami podróże zaczynają się, nim jeszcze postawi się pierwszy krok.”
Nie zdarzyło mi się jeszcze czytać podróżniczej historii tak osobistej (zwłaszcza w ten, moim zdaniem, niekonwencjonalny sposób; nie był to bowiem pamiętnik). Tak pięknej, smutnej i rozumnej, a w tym wszystkim intymnej i czułej. Miałam wrażenie, że Thubron pozwolił mi dyskretnie i z umiarem zajrzeć do swojego wnętrza i przez cały czas czułam się poruszona tym gestem.
Być może nie powinnam się przyznawać, ale zanim nie dotknęłam tej książki w księgarni, nie słyszałam o górze Kajlas. Cieszę się, że zdecydowałam się dowiedzieć więcej o świętej górze dla wyznawców hinduizmu, buddyzmu, dżinizmu i bon. Cieszę się, że opowiedział mi o niej Thubron. W tej podróży, dzięki jego sugestywnym opisom, wyobrażałam sobie surowe, piękne krajobrazy Nepalu i Tybetu; kwitnące kwiaty i śpiewające ptaki, które mijał po drodze. Niezależnie od osobistej nuty, był przygotowany i zaangażowany. Opowiadał o wcześniejszych zapisach, o podróżach, historii miejsc, które mijał, a wszystko to w sposób, który tak bardzo mnie zachwyca – zrównoważony, spokojny, subtelny.
I podróż, i książka są osobiste i pełne zadumy, zestawiając ze sobą europejskie i dalekowschodnie postrzeganie życia (i śmierci). Choć jest krótka, to nie mam poczucia niedosytu. Jest pełna, i jest właśnie taka, jaka powinna być. Jak zwykle w serii Orient Express oprawa graficzna jest nienachalna i pasuje do treści i tego dyskretnego tonu, w którym Thubron prowadzi nas na pielgrzymkę.

„Teraz istniejesz w barwie mojego głosu”.