sobota, 12 stycznia 2013

Opisy jak rajskie ptaki

Wieki Światła, Ian R. MacLeod


Pierwszy raz czytałam Wieki Światła pięć, albo sześć lat temu. Była pierwszą powieścią z serii Uczta Wyobraźni, którą wzięłam do ręki i chyba pierwszą steampunkową powieścią, którą przeczytałam (tak, jak przywykliśmy definiować steampunk).
W pięknej, smutnej historii nie chodzi o fantastykę. W skomplikowanych opisach, w zdaniach skomponowanych niełatwym językiem, chodzi o ludzi. Wszystko, co zostało opisane, jest może wyraźniejsze, może kontury rzeczywistości boleśnie kłują w oczy, ale opowiada o nas samych. Opisy w „Wiekach Światła” są jak rajskie ptaki, ale istnieje też prawda o przemianach. Czy coś się zmienia? Ile? Dlaczego tak mało? Czemu wracamy w dobrze znane, wytarte szlaki? Ilu ludzi pożąda nie zmian, a zamiany ról dla siebie samych? Czy reszta pozostaje ze zdruzgotanymi marzeniami?
Czegoś mi jednak zabrakło. Przy tym drugim czytaniu, być może bardziej świadoma i inaczej oczytana niż przy pierwszym, wczytując się w opisy Easterlies, widziałam obrazy z zupełnie innej książki, obrazy, których Ian MacLeod nie opisał, chociaż rozpoczynał, wspominał… i nie docierał tak daleko. Dlatego, jeśli chcecie poznać mroczny obraz londyńskiego East Endu przemysłowej Anglii, sięgnijcie po „Mieszkańców Otchłani” Jacka Londona.
Myślę, że Robert, bohater „Wieków Światła” miał dużo szczęścia w Easterlies; sam także to dostrzega, nie sądzę jednak, by Easterlies różniło się zasadniczo od East Endu – i sądzę, że autor uważa tak samo, czasem do tego nawiązując. Nawiązuje – i cofa się przed zbyt dosadnym obrazem biedy i głodu.
Jack London nie cofnął się, choć jego reportaż nie ma ogonów rajskich ptaków, które u MacLeoda prowadzą przez wrażliwy, ostry świat nas samych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz