„- Gdyby ludzie wiedzieli, czym jest śmierć, przestaliby się
jej bać. A gdyby przestali się jej bać, już nikt nie mógłby kraść im czasu ich
życia.”
Pomyślałam, że jestem na tę książkę za duża. Ale na
szczęście nie była to prawda. Myślę, że taka prawda oznaczałaby, że nie
posiadam już czasu. A ostatecznie cała opowiedziana historia dotyczy czasu.
Jest to przecież „osobliwa historia o złodziejach czasu i dziewczynce, która
odzyskała dla ludzi skradziony im czas”.
Nie wiem, czy ktokolwiek poza mną, czytając „Niekończącą się
historię”, miał uczucie, jakby zaglądał za szarą zasłonę. Nie tak silne, ale
podobne wrażenie miałam przy „Momo”. Trzeba odchylić tę zasłonę i zajrzeć do
historii, a wtedy wciąga i brzmi w tobie. Jest trochę obca i trochę ukryta, a
to dwie cechy, które kojarzą mi się ze stylem pisarza, choć z tych dwóch
opowieści „Niekończąca się historia” jest bardziej ukrytą i obcą. Ale być może
dla niektórych „Momo” zawsze pozostanie skryta za zasłoną?
Myślę, że dorośli potrzebują tej książki bardziej niż
dzieci, aby przypomnieć sobie czym jest czas. Skąd pochodzi. Dlaczego nam
ucieka (jeśli to robi). Nawet złodzieje czasu nie działają bez ludzkiego
przyzwolenia na bycie okradanym. W jaki sposób mieć go pod dostatkiem.
Trzeba jednak dać opowieści szansę, zajrzeć za zasłonę i
posłuchać.
Niezwykłe, jak przez czterdzieści lat „Momo” jedynie zyskała
na aktualności.
Początkowy cytat nie jest reprezentacyjnym cytatem dla
powieści. Przykuł moją uwagę; reprezentacyjny cytat jest zupełnie inny, ale
pomyślałam, że lepiej by było, żebyście znaleźli go sami. Niektórzy z was pewnie
nie potrzebują „Momo”, bo nie znajdą w niej nic nowego. Są to ci, którzy mają
czas. A jednak są rzeczy, które się wie, ale docierają do nas, gdy inni o tym
opowiedzą. Wydaje mi się, że ci, którzy znajdą słowa opisujące czas, mogą
bardziej świadomie pomagać w znalezieniu go innym. We wskazaniu, jacy jesteśmy.
Chociaż znam ludzi, którzy się ze mną nie zgodzą i być może tak właśnie powinno
być.
„Momo” opowiada nam o nas samych.